poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Suarez who?

Kolejny raz to dotknęło mnie oburzenie. Ostatni raz opisywałem swoje oburzenie gdy Franz Smuda wypowiadał się na łamach Przeglądu Sportowego o powołaniach Fornalika, teraz oburzyła mnie postać nikogo innego jak Luisa Suareza, najprawdopodobniej jednego z największych pajaców w historii światowej piłki nożnej.

To co zrobił wczoraj Urugwajczyk, przekracza granicę wszelkiego absurdu. Choć niedawno broniłem tej postaci podczas konfliktu z Patrykiem Evrą z Manchesteru, gdzie moim zdaniem Suarez nie był winny, teraz muszę go zganić. I to ostro. 

Wyczyny czysto piłkarskie Suareza są imponujące. Były gracz Ajaxu, uczestnik Mistrzostw Świata, najlepszy atakujący w Liverpoolu, w tym sezonie najlepszy strzelec Premier League (wyprzedził nawet Van Persiego), strzelił w listopadzie nawet bramkę przeciwko reprezentacji Polski. Co z tego skoro raz na pewien okres czasu przydarza mu się tzw. spięcie, podczas którego chyba on sam nie jest w stanie się kontrolować? Oburzenie - to uczucie zna każdy kto oglądał wczorajszy mecz między Liverpoolem a Chelsea. Czy Luis za bardzo dosłownie potraktował rozmowę motywacyjną w szatni, czy za bardzo chciał się utożsamić ze swoją ksywką Królika? Tego nie wie nikt. Poważny piłkarz o tak wysokich umiejętnościach jak Suarez po prostu tak się nie zachowuje. Nikt się tak nie zachowuje. Swoją sportową złość Suarez wyładował poprzez ugryzienie zabierającego mu ciągle piłkę Ivanovica, co gorsza - nie otrzymując za to nawet żółtej kartki. Miejmy nadzieję, że angielska federacja czy ktokolwiek inny ukarze napastnika LFC. W postaci Luisa Suareza wyczuwam trochę aktorstwa i nie mam na myśli tu :
Jeśli Luis myślał, że dzięki ugryzieniom :
i innym durnym zachowaniom ..


 
zyska wielu fanów, to się pomylił. No chyba, żeby liczyć gimnazjum czy podstawówkę.



Jak dla mnie, ogromnym błędem jest ze strony obrońcy Chelsea, że przyjął internetowe przeprosiny Urugwajczyka i zgodził się nie wnosić sprawy na policję. Dzięki temu gracz ten czuje się wciąż bezkarny..

1 komentarz: