Jeżeli ktokolwiek przeczytał tytuł wpisu, domyśla się o co
chodzi. 10 miesięcy, 8 meczy.. ileś tam minut. To nie ma znaczenia. Jak nie teraz,
to kiedy? Z okazji nadchodzących meczy eliminacyjnych, pytanie to kierujemy do
Roberta Lewandowskiego. Lewandowski jest w formie, w pędzie, jest
bramkostrzelny, a nawet nazwałbym stwierdzenia – niezawodny – no właśnie, czy
aby na pewno? Jego reprezentacyjna forma padła już dawno, a dziennikarze wciąż
nie wiedzą co dokładnie jest tego przyczyną. Owszem, można doszukiwać się akcji
takich jak brak zrozumienia z Obraniakiem, Mierzejewskim czy kimkolwiek innym.
Można doszukiwać się braku chęci samego Roberta. Można wszystko, tylko po co?
Śmiem twierdzić, że brak zrozumienia z piłkarzami środka pomocy jest
prawidłowym stwierdzeniem, lecz niewyczerpującym. Wykluczam także opcję nr. 2 w
której ktoś mógłby twierdzić, że Lewemu w kadrze bramek strzelać się nie
chce. Waldemar Fornalik zapewne doskonale wie, czego brakuje Robertowi by
trafiać do siatki. Oglądając mecze kadry widać zaangażowanie Lewandowskiego. ON
CHCE. Walczy, cofa się po piłkę, przeszkadza obrońcom, sam sobie stwarza sobie
sytuacje strzeleckie. W czym problem więc? Problem moim zdaniem leży w drugiej
linii. Problemem nie jest obarczanie Lewego, zrzucanie winy i wyliczanie mu ile
to już tych minut bez gola gra w kadrze. Nie mogę jednak przeczyć iż gdy Robert
już miał te okazje, to je marnował.. ale tak bywa gdy się za bardzo chce. O
całej sytuacji związanej z drugą linią mówi nam już pierwsze trzynaście sekund
tego filmiku, jednak gorąco polecam obejrzeć cały, Cafe Futbol się postarało.
Lewandowski bije kolejne wewnętrzne rekordy Borussi, jest
liderem klasyfikacji strzelców Bundesligi i tak dalej i tak dalej.
Prawdopodobnie zmieni klub w tym okienku transferowym, każdy gol czy to w Lidze
Mistrzów czy Bundeslidze, zwiększa jego wartość i renomę – dlaczego więc gole w
kadrze miałyby go nie interesować? W wywiadach Lewy opowiadał już o irytacji,
tak, irytacja to odpowiednie stwierdzenie. Mecze z Ukrainą i San Marino więc to
idealny moment by zapomnieć o tym wszystkim i pociągnąć drużynę za nos byśmy
zagrali w nadchodzących Mistrzostwach Świata. Jeżeli pokonamy Ukraińców i
zespół San Marino, przy odpowiednim układzie innych spotkań, możemy znaleźć się
w bardzo dobrej sytuacji. Ukraina po ewentualnej porażce z nami, może szykować
kosztorys przygotowań do Euro 2016, natomiast gdy my będziemy bić się z San
Marino, nasi najgroźniejsi rywale z Anglii i Czarnogóry stoczą bój między sobą.
Czekają nas dwa spotkania na własnym stadionie, najprawdopodobniej oba przy
zamkniętym dachu(nawiązanie do ostatniego gola Lewego) i z nową siłą w lini
pomocy w postaci Radka Majewskiego – czy będzie lepszy moment dla Roberta by
się odblokować?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz