czwartek, 25 lipca 2013

Holenderski gladiator

Wakacje w pełni, sesja mniej więcej zakończona, człowiek trochę się odmóżdżył ale należałoby odświeżyć bloga jakimś wpisem innym niż prowadzone przez Kamila "Filmy tygodnia". Dziś troszeczkę powrotu do wspomnień, wejście do wnętrza piłkarskiego umysłu i zaprzeczanie powszechnym opiniom. A bohaterem mojego wywodu będzie nikt inny jak Arjen Robben.


Arjen Robben - latający holender, postać wykreowana przez FC Groningen, dokształcona przez PSV i wypromowana przez Chelsea. Piłkarz bardzo mi bliski, ponieważ nieskromnie przyznam się iż miałem przyjemność prowadzenia jedynego polskiego serwisu na temat Arjena, jeszcze za czasów gdy grał on w Londynie. Chłopak urodzony w Bedum 23 stycznia 1984 roku. Jeden z niewielu holenderskich produktów, którego głównym promotorem nie był Ajax Amsterdam słynący ze swojej owocnej szkółki. Przebojowy nastolatek zwojował z PSV podwójną koronę i wystrzelił z transferem do Chelsea w której przebudowę zaczynał wówczas Roman Abramovich. Zanim jednak to się stało, młody chłopak w kilka dni musiał zamienić się w dorosłego i odpowiedzialnego mężczyznę. Wykryto u niego bowiem raka jąder do natychmiastowej operacji. Czym dla młodego piłkarza musiał być tak ostry cios jak tak przykra informacja w najważniejszym momencie kariery? Jak twierdził, piłka przestała dla niego mieć znaczenie, przynajmniej na okres leczenia. Nowotwór okazał się łagodnym, nie złośliwym, dlatego Arjen wrócił do profesjonalnej piłki dość szybko. Jak widać w dalszej części jego kariery - choroba uodporniła go, z pewnością psychicznie. "Nie poddawaj się" - tak zdaje się, że Robben mówił sobie codzień rano podczas higieny twarzy przed lustrem. Po przenosinach do Chelsea, już z początku Arjen zaznał smak europejskiej piłki..

A następnie uraz który wyleczył go z gry na kilka pierwszych kolejek. Robben gdy tylko zaliczył parę dobrych występów w Premier League - dostawał po kościach i odwiedzał gabinety lekarskie. Nie przeszkodziło mu to zdobyć z The Blues dwukrotnie Mistrzostwa Anglii oraz Pucharu Anglii i Pucharu Ligi Angielskiej. Wielki szacunek dla holendra, ilekroć schodził z murawy z grymasem bólu na twarzy, tylekroć na nią wracał i potrafił pokazać się z najlepszej strony. Między czasie był podstawowym graczem reprezentacji Holandii na Euro 2004 i MŚ 2006. Era Mourinho powoli dobiegała końca, zupełnie jak i era Arjena - jego ciągłe urazy wymusiły na zarządzie transfer rewelacji wówczas ligi francuskiej - Florenta Maloude, który wygryzł holendra ze składu, co zaowocowało przenosinami do "lżejszej fizycznie" ligi i transferem do wielkiego Realu Madryt.

Dla 23-letniego Robbena liga hiszpańska mogła okazać się prawdziwym rajem na ziemi. Liga technicznie lepsza niż angielska, walka o mistrzostwo, piękna ciepła Hiszpania, czego chcieć więcej? I tak to mniej więcej wyglądało - dobrze. Szczyt formy Arjen osiągnął w 2009 roku. Wówczas hiszpańskie media rozpisywały się w porównaniach dwóch skrzydłowych - Robbena i Messiego licząc procentowe udziały obu przy golach zdobywanych przez Real i Barcelone. Warto wspomnieć iż przez pierwszy sezon Arjen przegrywał rywalizację z będącym w gazie brazylijczykiem Robinho który wówczas poprowadził Real do Mistrzostwa Hiszpanii. Robben jednak znów zaczął miewać oznaki "piłkarza ze szkła" ..

I gdy tylko Real otrzymał od Bayernu Monachium 25milionową ofertę za holendra - nie zawahał się jej przyjąć, mając nadzieję iż w zamian otrzymają Franca Ribery'ego. Mówiło się iż Robben może trafić do Milanu - gdyż włosi słynęli z jednej z najlepszych opiek medycznych, transfer jednak nie wypalił. Co musiał czuć ten piłkarz, gdy ciągle pod nogi los rzucał mu kłody? Przenosząc się do Bayernu sam chyba nie spodziewał się iż może być to jeden z lepszych ruchów w karierze.

Zanim jednak Arjen mógł z czystym sumieniem powiedzieć iż osiągnął spory awans sportowy w Bayernie, musiał przetrwać kolejne ciosy od losu i wbrew pozorom nie chodzi o kontuzje. W Monachium Arjen odnalazł się sportowo, bez wątpienia jeden z liderów niemieckiej Bundesligi i wyróżniający się gracz Bayernu w Lidze Mistrzów.. Jednak by osiągnąć prawdziwy europejski sukces musiał przetrwać aż trzy wielkie niepowodzenia.

22.05.2010 - porażka z Interem Mediolan w finale Champions League
11.07.2010 - porażka z Hiszpanią w finale Mistrzostw Świata 2010
19.05.2012 - porażka z Chelsea Londyn w finale Champions League

Pozwoliłem sobie pominąć ligowe potyczki z Borussią Dortmund w których Arjen delikatnie ujmując - nie radził sobie najlepiej. Wielu zarzuca mu grę bardzo indywidualną, samolubność i klapki na oczach wówczas gdy jest w posiadaniu piłki. Warto zwrócić uwagę iż objawy te nasilały się z biegiem czasu gdy nie mógł przypieczętować kariery jakimś większym sukcesem. Człowiek po takiej ilości kontuzji, poważnej chorobie, wielu niepowodzeniach - ja go rozumiem, a przynajmniej staram się. Gdy tylko widział cień szansy na podkreślenie swojej obecności na boisku golem - próbował. Bardzo często irytowało to jego kolegów z drużyny, co ponoć miało prowadzić do wytransferowania go z Bayernu. Na szczęście - dla piłkarza i klubu tak się jednak nie stało. Bowiem piłkarz pechowy i dość bojaźliwy..

(kontuzja przed MŚ2010)
 (rzut karny w dogrywce finału CL z Chelsea)

W końcu wystrzelił - jak cały zespół Bayernu. Potrójna korona z zespołem z Monachium i najważniejsze - zwycięstwo i gol w finale Champions League z Borussią Dortmund. Sam piłkarz nie ukrywał swojej radości, w wywiadach stwierdził, że w końcu jako piłkarz czuje się spełniony.

"Tak, to był bardzo emocjonujący moment. Zwłaszcza po tyle rozczarowujących wielkich spotkaniach. To był mój czwarty wielki finał (trzeci w LM + jeden na MŚ), wcześniejsze trzy przegrałem. Jeśli chcesz dojść na szczyt, to musisz wygrać chociaż jeden. I potem po gwizdku możesz pomyśleć: tak, jestem zwycięzcą Ligi Mistrzów. To jest wielkie!"

To jest wielkie i Ty jesteś wielki. Choć ciężko by ktoś tak odporny jak Arjen odpuścił - mówi się o przewodnictwie Bayernu w Europie przez następne kilka lat a sam piłkarz ma ledwie 29 lat. Co jeszcze w stanie jest pokazać holender piłkarskiemu światu? 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz