czwartek, 7 marca 2013

1/8 LM część 3 - podsumowania

Dzisiejsze podsumowania stworzyliśmy wspólnie, jak w związku partnerskim. To znaczy każdy z nas oglądał i opisał 2 mecze Ligi Mistrzów tego tygodnia. Możecie się przekonać któremu z nas bliżej do bycia tak zwanym ekspertem. Zachęcam do lektury.
Zaczyna Majesty.
Borussia 3:0 Szachtar


Wynik dwa do dwóch na Ukrainie dawał Borussi delikatnie lepszą pozycję przed rewanżem niż Szachtarowi, lecz przed rewanżem w Dortmundzie obgryzali paznokcie przed ofensywnym zestawem gości z Doniecka. Jak się okazało – niepotrzebnie. Dortmund u siebie pokazał prawdziwą moc, tą moc z zeszłego sezonu, lecz uzupełnioną o ogrom doświadczenia. Kluczem było zdobycie bramki, i tak też się stało za sprawą Santany który (dzięki Bogu) zastępował Matsa Hummelsa. Punktowanie zaczęło się od rzutu rożnego i celnej główki, błąd w kryciu popełnił bodaj Rat i gospodarze mogli krok po kroku pewnie dążyć do zwycięstwa. Można rzecz, że pokonali Szachtar ich własną bronią. Stało się tak ponieważ Ukraińcy nie zwlekali z naporem na defensywę BVB, a wizja 2 goli straconych na własnym boisku zaglądała im w oczy – była to okazja do kontr dla Dortmundu. Do kontr za których sprawą Borussia zdobyła bramkę na 2-0 autorstwa Gotze i 3-0 gdzie po przerwie Kuba wykorzystał błąd Pijatova. Defensywa Szachtara wyglądała bardzo mizernie. Podobnie jak i ofensywa – Taison został zmieniony już w przerwie, natomiast napory ze strony Fernandinho, L.Adriano czy Douglasa Costy zostały solidnie zniwelowane przez Subotica i Santanę, do spółki z Piszczkiem i Schmelzerem. Obok meczu także przeszedł/przetruchtał Darjo Srna, który nie wyglądał na zainteresowanego awansem do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Dortmund zasłużenie, Klopp szczęśliwie może wciąż naśladować cieszynki Jose Mourinho.

In plus – cały zespół Dortmundu
In minus – cały zespół Szachtara + Onet.pl który przysłał mi smsa do transmisji tegoż meczu około godziny 24.

PSG 1:1 Valencia

Rewanż miał okazać się ciekawszy, a okazał się drugie tyle słabszy i nudniejszy niż pierwszy mecz. Charekterystyka Valencii po tym dwumeczu brzmiała by krótko – broń bez amunicji. Walenie głową w mur przez 180 minut to jedyne co Hiszpanom wyszło dobrze. W Paryżu prezentowali się znacznie lepiej, lecz wszystkie ich starania kończyły się na linii 20 metra. Grali bez napastnika. Soldado miał może jedną czy dwie okazje, i je zmarnował, więc jak tu odrabiać dwubramkową stratę? W drugiej części spotkania wszedł jeszcze Nelson Valdez, i jedyne z czego go zapamiętamy z tego spotkania to to, że nieumiejętne przyjęcie piłki spowodowało kolejną groźną kontrę PSG. Francuzi grali włoskie (kto by pomyślał ? - dop. Phenom) katenaczio, przeszli obok meczu. Pojawili się na murawie tylko gdy z dystansu uderzył najlepszy gracz Valencii tego meczu – Jonas. PSG gola zdobyło dość przypadkiem za sprawą Lavezziego którego komentatorzy TVP wychwalali pod niebiosa przez całe 90 kilka minut, a którego na ekranach widzieliśmy tylko w momencie cie szynki po bramce. Słaby mecz, jeśli ktoś nie oglądał – niech nie narzeka (tak mowa o Ibrahimovicu). Nie obędzie się bez gracza „komicznego” – Javier Pastore – kolega powiedział mi, że PSG wyłożyło za niego ponad 40mln euro. Dokąd ten futbol zmierza? CZTERDZIEŚCI MILIONÓW za gościa który w 1/8 finału nie potrafi przyjąć, odegrać, ani nawet wymusić faulu, czy rożnego? Może i potrafi ale miał gorszy dzień, aczkolwiek to co pokazał wczoraj mnie rozbawiło. Postura podobna do Smolarka, gra troche gorsza niż Ebi.

In plus – Jonas, umiejętności taktyczne Carlo Ancelottiego
In minus – Pastore, Soldado, nuudaaa

Teraz czas na Phenom'a <fanfary>.

United 1:2 Real

Po pierwszym spotkaniu bliżej awansu był SAF i jego ekipa. W rewanżu u siebie wystarczyło Czerwonym diabłom koncentrować się głównie na obronie i realizacji (wybornego) planu taktycznego Fergusona. Przed zejściem Naniego (o czym za chwilę) cel United był realizowany i był on realizowany w sposób perfekcyjny. Anglicy wyszli dość niespodziewanym ustawieniem personalnym, podobnie jak w pierwszym meczu. Było to jednak zupełnie przemyślane i jak widzieliśmy – skuteczne. Nominalny napastnik, nomen omen strzelec wyrównującego gola dla United w Madrycie– Welbeck został posmarowany kropelką i przytulony do Xabiego Alonso. Był to taktyczny strzał w 10. Główny mózg drużyny Mourinho został odcięty od gry a to równało się z tym, że cały sposób na grę Realu przestał istnieć. A sam Welbeck mimo zadań defensywnych, rozpoczynał również akcje zaczepne swojego teamu. Hiszpanie nie istnieli w tym meczu dopóki... dopóki właśnie. Pan Turek postanowił wywalić z boiska Portugalczyka Naniego. Wg wielu i mnie także – niesłusznie. Skrzydłowy United nie miał zamiaru atakować rywala. Patrzył się na piłkę i to ona była jego celem a nogę wyciągnął w celu próby jej opanowania. Żółta kartka i rozmowa wychowawcza to maksimum co powinien dostać Nani. Po tym zdarzeniu z kolei to Czerwone Diabły wyglądały jakby na boisku ich nie było. Real wykorzystał słabość rywala, zdobył 2 bramki w tym jedną piękną i wywalczył sobie awans. Czy zasłużony? Trudno to określić. Najpierw trzeba by zadać pytanie: „Co by było gdyby?”. Tego tematu rozwijać nie mam zamiaru bo tylko Bóg wie co by się wtedy wydarzyło.

+ : Przełamanie Modrica, taktyka Sir Alexa Fergusona.
- : Panu już dziękujemy Panie Turek.

Juve 2:0 Celtic

Po pierwszym meczu wiadomo było, że jest „pozamiatane”. Conte jednak postąpił mądrze nie wystawiając w tym meczu rezerw. Wiedział, że gra jeszcze nie jest skończona a Celtic nie przyjechał to Włoch tylko by ten mecz rozegrać. Wręcz przeciwnie, postawił na graczy absolutnie kluczowych (Buffon, Pirlo) lub na tych, którzy o swoje minuty muszą walczyć dobrą postawą (np. Matri). Co do samego meczu to działo się to, co każdy oczekiwał. Celtic atakował, grał futbol do szkockiego niepodobny, nastawiony na grę podaniami. Włosi po prostu spokojnie niwelowali wszelkie próby Celtów i wyprowadzali błyskawiczne kontry. Obraz gry nie zmienił się nawet po golu, ba – po obu golach. Mecz ten w drugiej połowie stał się tak nudny i monotonny, że ciekawsze dla mnie było patrzenie na mojego śpiącego psa, a w zasadzie sukę. Tak więc, jeśli przegapiłeś drugiego gola bo usnąłeś gdzieś pomiędzy 50 a 60 minutą to nic nie straciłeś, a bramkę zawsze można zobaczyć w Internecie. Podsumowując: awans Juve zasłużony i niezbyt wymęczony. Szkoci pokazali ile jeszcze brakuje im do bycia w najlepszej ósemce zespołów w Europie. Trzeba jednak im mocno pogratulować za ambicję i walkę do końca.

+ : Walka Celticu, spokój Juventusu.
- : Monotonność, której nie przegoniła nawet ładna bramka Quagliarelli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz